F4

Paweł Nowakowski, F4 [wersja odkodowana]

Molibden nie zając. I nie kułan.
Molibden rośnie w miarę za miarkę. I lunch.
Molibden jest słaby. I nie do zdarcia.
Molibden i Messalina. I siostra Strugacka.
Molibden mon amur. I vis-à-vis. Cokoliv napíšeš česky zní legračně.
Obecnie projektuję wachlarz znaczeń. Przeszukuję encyklopedie, słowniki i bazy danych. Linkuję interneurony, grupując je w pryzmy, a po wymłóceniu w kotle maszyny losującej modeluję i układam według wyimaginowanych algorytmów. Czyli robię to, co najbardziej awangardowa część awangardy: nic.
I tak mija dzień za dniem. I repetuję go już od przedwczoraj.
Stosując inżynierię odwrotną, parafrazując świętego Filipa Neri (patrona humorystów), chwalącego wszystko co obrzydliwe, bo widział w tem nadzwyczajną piękność, można trzepnąć taką oto coś-tam-bolę: „jest ser”.
Tymczasem znam kogoś, kto zna kogoś, kto zrobił licencjat z ekonomii, i ten ktoś zna kogoś, kto zrobił habilitację z psychologii, i ten ktoś zna kogoś, kto zrobił magisterkę z archeologii, i ten ktoś zna kogoś, kto zrobił doktorat z kulturoznawstwa, i ten ktoś dowiedział się, a potem w tajemnicy napomknął mi o tym na jakimś szkoleniu dotyczącym najnowszych, prosto od krowy, przepisów przeciwpożarowych, stosowanych w budynkach powyżej szesnastu i pół kondygnacji, że faktycznie: „jest ser”.
I to jest nieładne. Bo czyż rzeczą ludzką jest rzucać wściekłe pociski i strzały? Ciskać bicze i szyderstwa? Pyszne zniewagi okrutnie miotać we wzgardzonych? Poniżać niczym niegodny łotr? Dręczyć, sapiąc i dysząc jak parszywiec na urlopie? Wpędzać w obłęd, kłam zadając na oślep, ścierwem lubieżnym trząść przed obnażonemi czystemi sercami? Ciąć powietrze nikczemnością, niczym sprzedajny dziewek? Hańba, hańba, hańba!
A jak ktoś – on, ona, ono – nie lubi sera? Na duszę Swena Kuli, musimy się poprawić!
A poprawność literacka? Historia musi mieć początek, rozwinięcie i zakończenie. Jak centymetr krawiecki. Jak kij do palanta. Jak grabie.
A poprawność polityczna? Herstoria musi mieć jajniki, jajniki i jajniki. Jak centymetra krawiecka. Jak kija do palant. Jak grabo.
Każdy pisze, „co wie” (o ile wiem, bo za bardzo się nie znam; na czymkolwiek). I „o sobie”. Tak jak ja w eFach. Robię przeskoki, porzucam wątki (watki, waciki) nie rozwiązawszy i nie wyczerpawszy ich. Ciąg argumentacji jest zdegenerowany, a architektura nieuzasadnienie pokiereszowana i nieczytelna. Rzekłbym: paraintelektualna. Czyli: macie problem (Macieju)!
Tak udowadniam światu, że: „literatura, nawet ta dobra, nie jest już potrzebna”.
Ziemia jest torusem. A słońca są dwa.

powrót