copyright © http://pozeracz.pl/elewator-snerg
Oto tydzień powrotów – dwa dni temu wróciłem do tematyki krytyczno-literackiej, a teraz nadeszła pora na kontynuację poszukiwań czasopiśmiennych. Regularność co prawda spadła, ale projektu porzucać nie mam zamiaru. A za dowód pożyteczności pożeraczozwrotnej tej serii wpisów jest to, że jestem w trakcie lektury „Tekstów Drugich” o nowej humanistyce, a na pewno zakupię ten poświęcony badaniu gier oraz „Kulturę współczesną” poświęconą kulturowym obliczom wojny. Bez blogowych wpisów pewnie po nie bym nie sięgnął. Tak samo pewnie sięgnąłbym po „eleWator” i to mimo, że natrafiłem na numer poświęcony Adamowi Wiśniewiskemu-Snergowi.
Ten kwartalnik literacko-kulturalny stworzony z inicjatywy Cezarego Sikorskiego to zdecydowanie najmłodszy z gości tej serii, gdyż ukazuje się od 2012 roku. Sam Sikorski to całkiem ciekawa postać – doktor filozofii i wieloletni nauczyciel akademicki, który dopiero z czasem zaczął realizować się jako poeta, wydawca i promotor kultury. Samo czasopismo wydawane jest zaś przez Fundację Literatury im. Henryka Berezy, inicjatywę wspiera Miasto Szczecin oraz Stowarzyszenie Gmin Polskich Euroregionu Pomerania, a Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego dofinansowuje. Tematycznie „eleWator” trzyma się wstępnych wypracowanych założeń, czyli numery są monograficznie-cykliczne i poświęcone są kolejno: polskiemu pisarzowi, zagranicznemu pisarzowi i tematowi ogólnemu/archetypicznemu. Była więc np. trójca Mieczysław Piotrowski, Yukio Mishima i bieda, a ostatnio Wielimir Chlebnikow, Adam Wiśniewski-Snerg i woda.
Niecała połowa numeru poświęcona jest tematowi głównemu, a pozostała część prezentuje się wysoce różnorodnie. Są tu więc prezentacja poezji i prozy, stałe felietony, teksty różnorakie korespondentów oraz całkiem sporo krytyki literackiej. Są też teksty poświęcone muzyce, komiksowi i sztukom wizualnym, ale stanowią one zdecydowaną mniejszość (nie tylko w tym numerze). Ten numer przetykany jest zdjęciami autorstwa Cezarego Dubiela, które nie dość, że zapewniają przerywnik wizualny, to jeszcze są zwyczajnie dobre w mych laickich oczach. Moim jedyny zarzutem materialnym jest… zbytna solidność „eleWatora”. Format periodyku (25,5 x 19 cm) w połączeniu z dużą sztywnością papieru okładkowego sprawiają, że obchodzenie się bywa problematyczne. Jeśli chodzi o skład i stronę graficzną, to nie mam ni zarzutów, ni zachwytów – jest czytelnie i estetycznie.
Jeśli chodzi o sam numer 2/2017, to wrażenie mam jak najbardziej pozytywne, choć z drobnymi zastrzeżeniami. Na pewno bardzo ciekawie wypada część poświęcona autorowi „Robota” i „Według łotra”. Co prawda teksty częściowo nakładają się na siebie tematycznie czy też wspominają o tych samych faktach z biografii autora, ale jest to zrozumiałe ze względu na nie tak obfity ilościowo dorobek samotnika z Falenicy oraz niezwykłą wagę niektórych wydarzeń oraz ich powiązanie z twórczością. Będąc biograficznym abnegatem, nie zgłębiałem losów Snerga nawet po lekturze „Według łotra”, ale teraz już wiem, że jego losy to poruszająca historia sama w sobie. Od utraty rodziców w tragicznych okolicznościach przez niezrozumienie największego w jego mniemaniu dzieła aż na samobójstwie skończywszy. Był on jednym z tych, których niezłomność w podejściu do własnych zasad doprowadziła do zupełnego niemal odosobnienia. Jednak same teksty, na szczęście, nie skupiają się na wątkach biograficznych, a poświęcone są głównie twórczości pisarza. Mnie zaś najbardziej zainteresowały te poświęcone jego teoriom – zwłaszcza teorii nadistot. Dowiedziałem się też, że Snerg stworzył teorię dotyczącą kontaktów zaawansowanych cywilizacji, która w bardzo podobnym kształcie wykorzystana jest w „Ciemnym lesie” Liu Cixina. Nie podejrzewam tego drugiego o plagiat czy też znajomość pism Snerga, ale okoliczności zbieganie mnie zadziwiło.
Pozostała część budzi momentami uczucia mieszane, ale bardzo wiąże się to z różnorodnością tekstów niż z ich jakością. Z pewnym zaskoczeniem odkryłem, że ucieszyła mnie duża ilość poezji – spodobała mi się zwłaszcza twórczość Hanny Marii Zagulskiej i Ewy Sonnenberg, ale nie będę próbował tu się dzielić wrażeniami, gdyż na pewno wypadłoby to koślawo. Jednocześnie czytanie recenzji poezji zupełnie mi nie w smak – albo te konkretne były zbyt hermetyczne, albo zbyt mocno we mnie siedzi niechęć do szkolnego „co poeta miał na myśli”. Jeśli zaś chodzi o prozę, to na wyróżnienie zasługuje tekst „Reptoidy. Zagadka fal Teta Elżbiety” Stankiewicz-Daleszyńskiej, który rozbawił mnie pokrętnie. Ciekawy był też beatlesocentryczny wywiad z Tymonem Tymańskim. Nie dość, że bardzo lubię Czwórkę z Liverpoolu, to jeszcze mam słabość do Tymańskiego. Podobały mi się też oba teksty o komiksach i jeden (poza wywiadem) o muzyce – szkoda, że nie ma ich nieco więcej.
Podsumowanie w zasadzie jest podobne do tego dla „Kultury współczesnej” – „eleWator” to przystępne czasopismo kulturowe. Artykuły są napisane językiem przystępnym, nie skręcając niemal wcale w stronę czystego akademickiego. Wyróżnikiem jest na pewno względnie duża zawartość poezji. (…)
pozeracz